Przejdź do głównej zawartości

Posty

Fantazja o Michelu Houellebecqu

  Wiem, że życie to jest gra, czy coś w rodzaju teatru. Choć odgrywanie pewnych scenek jest bardzo bolesne. Często sobie z tego kiepkuję, traktując trudne przeżycia, których dostarczają mi bliscy, jako dobry temat do tego, żeby to opisać.  Myślę, że robiło i robi tak wielu twórców. Nawet mój ukochany Houellebecq. Niedawno, czytając „Wrogów publicznych” (2008), dowiedziałam się, że opisując matkę Adriana – puszczalską hipiskę, w „Cząstkach elementarnych”, miał na myśli swoją rodzicielkę. Tak przynajmniej odebrała to Lucie Ceccaldi, która zostawiła małego Houellebecqa pod opieką dziadków. Czym jak się okazuje ją rozsierdził.  Wydała więc biografię „L'innocente: ecrit” (2008) (w wolnym tłumaczeniu: niewinność przemówiła), w której odnosi się do tego, kim jest jej syn. Houellebecq we „Wrogach publicznych” (wymiana listów między nim a Bernardem-Henri L é vym) komentując jej książkę, stara się dystansować do tematu, ale czuć, że go to dotknęło. Jako dziecko przeżył zawód, trochę się zemś
Najnowsze posty

Paprota

W czasach wiktoriańskiej Anglii panowała prawdziwa paprociowa mania. Każdej jesieni organizowano eskapady, w czasie których do późnych godzin wieczornych, zbierano liście różnych gatunków tej rośliny. Niewątpliwą atrakcją oprócz ich zbierania, była możliwość randkowania. Wtedy, każda tak okazja jak wyprawa do lasu i możliwość bycia sam na sam z ukochanym, była na wagę złota.  Zerwane pędy składano w specjalnych koszykach, potem przekładano je do kasetek, przykrywano mchem i przechowywano w przydomowych piwniczkach, żeby sprzedać je na wiosnę kolekcjonerom, a było ich wielu. Czasy obfitowały w naturalistów amatorów. Eksponowali oni swoje okazy w domach lub w ogrodach. W wiktoriańskiej Anglii rośliny miały swoje znaczenie, również praktyczne poprzez swoją symbolikę. Pomagały komunikować uczucia i w tym emocjonalnym zielniku paproć symbolizowała szczerość i skromność. Wiktoriańska reklama skrobi do prania, źr. Miami University W owym czasie motyw liści paproci pojawiał się na ceramice, dy

Wielka koniunkcja

Wczoraj byłam na demonstracji. Kasia sąsiadka mnie zabrała. Potem się rozdzieliłyśmy, a ja zanurzyłam się w czymś, na co czekałam od wielu lat. Pierwszy raz w moim życiu czułam, że spotykają się różne rzeczywistości, które wcześniej były oddzielone. Spacer 28.10, fot. MW Dokładnie rok temu, w Zakopanem czytałam tekst o Simone de Beauvoir w „Wysokie Obcasy Ekstra” i to mnie zasmuciło , bo przypomniało mi, że jej świat jest bliski wyzwolonym kobietom z Mokotowa i Saskiej Kępy oraz Żoliborza, ale nie dziewczynom z Olsztynka, miasteczka z którego pochodzę, a ważne kwestie samorealizacji, spełnienia i szczęścia kobiet, wciąż dotyczą tylko garstki wybranych. We wtorek była rocznica śmierci mojego taty i byłam w Olsztynku. Wieczorem, we wtorek 27 października, przy ratuszu demonstrowało chyba ze sto osób, może więcej. To, co dzieje się w Warszawie, wydarza się również tu. Na widok skandujących mieszkanek Olsztynka, które idą główną ulicą naszego miasteczka, wybrzmiała powaga i zasięg sytuacji

Wychodzenie z... siebie

Sięgnęłam po ten film, bo lubię Cate Blanchett, ale też mam niedosyt kobiecych bohaterek... Powstał on na podstawie powieści Maria Semple o tym samym tytule i opowiada historię genialnej architektki, która co prawda odniosła sukces, ale straciła sens projektowania i chęć przekraczania ograniczeń materii, zapadając się w sobie, dając się pożerać swoim fobiom. Lata mijały, w Seatle wciąż padał deszcz, w jej domu przeciekał dach, co tym bardziej zasmucało, bo Benadette zaprojektowała w swoim życiu ich wiele. Where'd You go Bernadette, Wilson Webb / Annapurna Pictures Jej idolką była św. Bernadeta, która miała 18 widzeń Matki Boskiej, w górach w Lourdes. Według teorii niektórych, takie widzenia są niczym innym tylko hologramami, które na przestrzeni wieków, projektowali nam kosmici. Głównie po to, żeby jeszcze bardziej nas ogłupić. I przywiązać do religii, zapewniając kościołowi świeży dopływ trzody. Wynikałoby z tego, że kosmici mają konszachty z kościołem...

Jaja Simone de Beauvoir

Chińczycy promują jajo na twardo jako zdrową i odżywczą przekąskę, która utrzyma przy życiu każdego przez jeden dzień, a nawet dłużej.  Zarówno Simone de Beauvoir jak i Sartre być może o tym nie wiedzieli, ale kiedy już przepili wypłatę sięgali po nie w czasie swoich popołudniowych posiedzeń z czytaniem, pisaniem i rozmawianiem. Jak ugotować jajo na twardo Weź jedno jajo najlepiej od kury z wolnego wybiegu. Umyj. Włóż do emaliowanego, białego kubeczka. Zalej zimną wodą. Gotuj na małym ogniu od zagotowania i pierwszych bąbli przez 4 minuty. Obierz i zjedz w całości, najlepiej posypane solą kłodawską, która oprócz zdrowotnych, ma również właściwości egzorcyzmujące. Delektuj się nawet jeśli nie masz swojego Sartrea.  Na Krupówkach kupiłam dwa oscypki, parę różowych skarpet z parzenicą i magnes. Poszłam na kawę do Domu Handlowego Granit. Na piątym piętrze jest kawiarnia Tygodnika Podhalańskiego. Taras z pięknym widokiem na całą panoramę Tatr i bardzo dużo słońca, k

Wonder Woman taka cudowna

W piątek była akurat premiera Wonder Woman , więc poszłam mimo ładnej pogody. Dwadzieścia minut przed seansem nie było jeszcze nikogo. Tylko dwie dziewczyny, które upewniały się pięć razy, czy to sala numer cztery. W końcu uciekły, przerażone, że chyba ślepa uliczka? Dopytuję biletera o seans. Tak, tak. Wie Pani przy takiej pogodzie, to ja osobiście wolałbym siedzieć nad Wisłą. Najwyżej będzie miała Pani pokaz indywidualny. Tuż przed reklamami zaczęli schodzić się ludzie. Cicho jak myszka pochrupałam sobie wodne ciasteczka pszenne i czekałam, co się wydarzy. Steve Trevor (Chris Pine) seksi, tym bardziej, że dla Diany był pierwszym mężczyzną, jakiego w życiu widziała. Wpadł dosłownie do jej świata z nieba. Za to u Gal Gadot, aktorki wcielającej się w rolę Diany twardy akcent, izraelskie korzenie i dwuletnia służba wojskowa.  Dzięki uprzejmości internetu Diana młoda, zadziorna o niespożytej energii. Trochę naiwna. Jeszcze nie zna życia, ale przeczuwa, że będzie miała tu do z

W ruchu wszystko się wyładnia

Hozier–hose–'wąż wodny', ale wrażliwy. Trubadur, śpiewa o wiecznej miłości, ponad grobem. Lisach nadgryzających ciało, ale to nie szkodzi, bo miłość jest wieczna. Prosi, żeby matka nie jęczała mu nad głową. Ta też potrafi być wieczna. A w scenerii raczej intymnej przemawia: Kochanie, jest coś tragicznego o tobie/w tobie, Coś magicznego. Zgadzasz się?  dopytuje. Śpiewanie go wyładnia. Wręcz rysy mu się zmieniają. I zęby jakby prostsze, włosy falują, miękko się układają, tańcząc wokół czoła. A potem jak opowiada o śpiewaniu, to jakby ktoś inny. No ale z drugiej strony bez człowieka nie byłoby grania. Syreni śpiew, choć męski. Gdzie to nas zabierze? Do tajemnicy i krainy wiecznej szczęśliwości. A nie jest to dom pogrzebowy. Siergiej Połunin zatańczył niby swój ostatni taniec do Take Me to Church . Tym smutniej, bo tańczy, że płynie. Na szczęście tańczy dalej. Jak te wrażliwości się zgadzają! Jeden tańczy, drugi śpiewa, obaj w ruchu. No aż miło p